1 funt szterling = PLN
Pogoda w Luton
Luton
+10°C
Dzisiaj jest: 20.4.2024
   accidentZigZag-Baner pierogarnia banner 170x200  
polbud OMEGA POPRAWIONE   SZKOLA INTERNETOWA BANER
 SHA baner  

Artykuły

Filtr
  • POLAK NA EMIGRACJI

    ImagePodobno - z psychologicznego punktu widzenia - najbardziej nienawidzi grzesznika ten, kto sam był najbliżej popełnienia grzechu. Swoje poczucie winy przerzuca w ten sposób na tego, kto w istocie zawinił. Być może właśnie wskutek działania tego mechanizmu Polacy na emigracji za sobą nie przepadają. Za sobą, a jeszcze bardziej za innymi emigrantami. Zwłaszcza za “ciapatymi”, czyli przybyszami z szeroko pojętej Azji Środkowej, którzy w Anglii, liczebnie, robią nam sporą konkurencję.

    Polacy w UK  mają siebie nawzajem za wulgarnych. Może dlatego, że spora część Polaków na wyspach  rozumie tylko język polski, więc stopień wulgarności innych nacji trudno jest im ocenić. A może, najzwyczajniej w świecie, jesteśmy wulgarni?

    Stoję ostatnio w banku w kolejce do okienka. Naraz z ogólnego szumu dobywają się znajome i głośno wypowiadane słowa: K…wa! Ja pi……ę! Ale kolejka! Odwróciłam się odruchowo, żałując natychmiast, że - zdradzając w ten sposób współnarodowość - przerwę ten uroczy potok słow. Ale gdzie tam! Zadbana i miła z wyglądu dwudziestoparolatka kontynuowała rozmowę z osobnikiem po drugiej stronie słuchawki: K..wa, uśmiechają się sto tysięcy razy zamiast szybciej obsługiwać! Uszy mi zwiędły, a oczy - dla odmiany - wyszły na wierzch. I już, już byłam gotowa, w myślach, rzucić kamieniem w ową panią popełniającą grzech wulgarności i malkontenctwa, ale w ostatniej chwili dostrzegłam biblijną belkę we własnym oku. Przypomniały mi się ostatnie zajęcia z filmoznawstwa, w którym to kursie uczestniczę w środowe wieczory. Pechowo, w tym samym czasie do sali obok uczęszczają osoby, które chcą nauczyć się stepowania. Jak można się domyślić, stepowanie zza ściany zaburza kameralną atmosferę kursu, a rytmiczne dudnienie przeszkadza w skupieniu się na filmach wyświetlanych w ciemnej sali. Jak się okazuje - przeszkadza tylko mnie.

    Gdy w ubiegłym tygodniu, w środku zajęć, sąsiedzi znów zaczęli hałasować, przewróciłam znacząco oczami, westchnęłam ciężko i natychmiast rozejrzałam się po sali, szukając porozumiewawczego wzroku braci w cierpieniu. Na próżno. Reszta klasy (Anglicy) i nauczycielka znosili towarzystwo za ścianą bez mrugnięcia oka, nie mówiąc już o przewracaniu oczami. Przypomniało mi się wówczas niepoprawne polityczne powiedzenie mojego dziadka, że “cham z wsi wyjdzie, ale wieś z chama nie”. Z bólem - tym większym, że na własnym przykładzie - stwierdziłam, że podobnie, nawet jeśli Polak-malkontent opuści kraj, polskie malkontenctwo zostanie w nim na zawsze.

    Polak na emigracji jest więc malkontentem, ale za to malkontentem dumnym. Z siebie i z kraju, z którego pochodzi. Nawet jeśli nie dokładnie z tego kraju, z którego przyjechał (a którego życie polityczne budzi tu mieszane komentarze), to już na pewno z historii i tradycji. A to, że ten Polak czasem trochę markotny, to pewnie dlatego, że na emigracji zmuszony jest przebywać wśród narodów gorszych, które tak wspaniałej tradycji i historii nie mają - zwłaszcza “ciapaci”.

    Kwestii gorszości/lepszości “ciapatych” względem Polaków nie ma tu co rozstrzygać. Dobrym - złym  - “ciapatym” przyznać jednak trzeba, że przedsiębiorczy są i pamięć mają dobrą. Przedsiębiorczy, bo ogromna część prowadzonych w większość przez nich małych sklepów spożywczych wprowadziła do sprzedaży polskie produkty. Dobrej pamięci dowodzi znajomość podstawowych zwrotów po polsku: “Dzień dobry”, “Jak się masz?”, “K…wa”.

    Co do tego ostatniego zresztą nie wiadomo, czy ogólna znajomość tego zwrotu na Wyspach to zasługa dobrej pamięci różnej maści tubylców, czy częstotliwości, z jaką można sobie zwrot ów utrwalić słuchając na ulicach dialogów i monologów. Wszak powtarzanie jest matką nauk.

    Nie chcę tu jednak, broń Boże, powiedzieć, że jesteśmy narodem wulgarnym. Nie chcę powiedzieć nie dlatego, że tak nie uważam, ale dlatego, że - jak się kiedyś dowiedziałam - o Polakach źle pisać nie wolno. Wytłumaczył mi to pewien czytelnik.

    Pisałam kiedyś do “Gońca Polskiego” o dwujęzycznych dzieciach. Przy tekście była ramka z paroma słowami o szkołach sobotnich, służących nauce, jak się to ładnie nazywa, przedmiotów ojczystych czyli historii, geografii i języka polskiego. Niestety, szkoły te nie cieszą się dobra opinią, jeśli chodzi o poziom nauczania, a na wspomnienie poziomu podręcznika do historii, który miałam wątpliwą przyjemność trzymać w ręku, do tej pory oblewam się rumieńcem. W tekście zacytowałam fragment niezbyt przychylnego raportu na temat szkół sobotnich autorstwa pewne pani.

    Zaraz po ukazaniu się numeru do redakcji zadzwonił oburzony czytelnik - dumny Polak.

    - Jak może pani takie rzeczy wypisywać! - krzyczał do słuchawki. - Polska gazeta, zwłaszcza za granicą, o Polakach powinna pisać tylko DOBRZE!
    - Polska gazeta, bez wzglądu na to gdzie się znajduje, o Polakach powinna pisać PRAWDĘ! - usiłowałam kontrargumentować.

    Nie sądzę, żebym go przekonała. Uprzedzenie wobec polonijnej prasy raczej wzmocniło w nim jeszcze dumę z Polski.

    Katarzyna Jaklewicz

     

PROMOWANE OGŁOSZENIA:
carworld new
ABC